preload

Koło życia, przedstawiające krąg narodzin i śmierci, to jeden z najbardziej fascynujących symboli buddyzmu. Obraca się w dół i w górę, przynosząc czasy pomyślności i czasy cierpienia, które my, nieoświeceni, mylnie odbieramy jako rzeczywistość. W Lhasie – stolicy Tybetańskiego Regionu Autonomicznego i kolebce tybetańskiego buddyzmu – symbol koła życia jest niemal wszechobecny…

Lhasa, położona na wysokości ponad 3 600 metrów na Wyżynie Tybetańskiej, od wieków jest celem pielgrzymek buddystów, ale dopiero od niedawna otworzyła się na turystykę masową. W mieście i w jego okolicy znajdują się najważniejsze ośrodki tybetańskiego buddyzmu: świątynia Dżokhang, pałac Potala oraz „wielka trójka”, czyli ogromne kompleksy klasztorne Drepung, Ganden i Sera, których wpływy sięgają daleko poza granice Tybetu.

Drogą lądową do miasta dociera się zainaugurowaną w 2006 roku koleją tybetańską z chińskiego miasta Xining lub 800-kilometrową Autostradą Przyjaźni, prowadzącą od granicy z Nepalem. Podróż pociągiem czy samochodem ma tę zaletę, że ułatwia aklimatyzację, konieczną podczas pobytu na tak dużej wysokości. Połączenia lotnicze z Nepalu i Chin lądują na położonym 45 km na południe od Lhasy lotnisku w Gonggarze i są co prawda znacznie szybsze, ale mogą zakończyć się ostrym bólem głowy i innymi objawami choroby wysokogórskiej.

Jak wjechać do Tybetu?

Tybet jest, jak wiadomo, prawdziwym „oczkiem w głowie” azjatyckiego tygrysa, który czujnie przygląda się każdemu przybywającemu tu turyście. Podczas wjazdu wymagane jest posiadanie specjalnego pozwolenia, tak zwanego Tibet travel permit. Doświadczeni podróżnicy sugerują jednak, by przy składaniu podania o chińską wizę nie wspominać o planie zwiedzania Lhasy i o Tibet travel permit starać się dopiero po przyjeździe do Chin.

To jednak nie koniec schodów, ponieważ procedury związane z otrzymaniem indywidualnego pozwolenia przypominają zmagania bohatera powieści Kafki „Zamek”. Na ogół turystom odradza się samotne podróżowanie i dla świętego spokoju można po prostu skorzystać z usług jednej z wielu agencji turystycznych, które zajmują się organizacją wycieczek dla małych grup z kierowcą i przewodnikiem. Na spacery po Lhasie można bez obaw wybierać się w pojedynkę.

Dzień pierwszy – przyspiesz oddech i ruszaj się powoli

Jeśli jest Ci trochę słabo i boli Cię głowa, to prawdopodobnie dopadły cię objawy choroby wysokogórskiej. Twoje ciało zwiększa produkcję czerwonych krwinek, aby przystosować się do rozrzedzonego powietrza i znacznie niższego ciśnienia. Pij dużo płynów i zadbaj o dodatkową porcję węglowodanów. Postaraj się szybciej oddychać i powoli ruszaj w drogę.

Z tarasu restauracji hotelu House of Shambhala możesz podziwiać panoramę miasta.

Cisza największego pałacu świata

W ostrym górskim słońcu pałac Potala już z daleka iskrzy się czerwienią ochry i bielą wapna. Owiana legendą trzynastokondygnacyjna budowla wyrastająca ze wzgórza Marpo Ri (Czerwonej Skały), z prześwitującymi w tle ośmiotysięcznikami, sprawia wrażenie, jakby nie była dziełem ludzkich rąk.

Na dziedzińcach pałacu gromadzą się tłumy pielgrzymów przybywających do grobów zmarłych dalajlamów. Cisza i bezruch panujące wewnątrz budynku są przerażająco wymowne. Przez ponad trzysta lat ten największy na świecie kompleks pałacowy był siedzibą dalajlamów i tętniącym życiem centrum Tybetu.

Po tym, jak w 1959 roku XIV dalajlama udał się na wygnanie do indyjskiego miasta Dharamsala, w Potali zamarł gwar i wibrujący dźwięk rytualnych trąb dun chen. Pałac zamieniono w muzeum, w którym turystom wolno przebywać do dwóch godzin. Dziś w tysiącu komnat Potali najświętsze relikwie buddyzmu sąsiadują z eksponatami ukazującymi historię i materialne dziedzictwo Tybetu, ale dla zwiedzających otwarto zaledwie tylko kilka z nich.

Modlitwa w świątyni Dżokhang

W Dżokhang znajdziesz to, czego brakuje w pałacu Potala, a mianowicie trochę ŻYCIA. To najstarsza i najważniejsza świątynia buddyjska w całym Tybecie i pod jej złote dachy co dzień ściągają tysiące ludzi pragnących oczyścić swoją karmę, by móc odrodzić się w następnym życiu jako człowiek lub bóstwo.

W półmroku świątyni biją pokłony modlący się, medytują mnisi i tłoczą pielgrzymi, którzy powoli poruszają się po krużgankach w kierunku ruchu wskazówek zegara. W ciężkim powietrzu unosi się zapach kadzideł, dym świec i maślanych lampek. W ciemności głównej sali połyskują setki posągów Buddy, pośród nich złota statuetka bóstwa wykonaną jeszcze za jego życia, którą przywieziono do sanktuarium z Chin. Ściany pokrywają malowidła przedstawiające demony i historię powstania świątyni. Atmosfera tego miejsca jest niezwykle podniosła, a modlący się pielgrzymi – poruszająco ludzcy.

Niemniej tłoczno jest na otaczającym kompleks świątynny placu Barkhor, po którym odwiedzający również poruszają się zgodnie z ruchem zegara. Rozłożono tu setki małych straganów z tysiącem odpustowych drobiazgów, pamiątek i dewocjonaliów. W tłumie chińskich handlarzy odszukaj tybetańskich kramarzy, którzy oferują rodzime wyroby rękodzielnicze. Na obrzeżach placu znajdziesz wiele restauracji i małych knajpek, z których możesz bez przeszkód przyglądać się krzątaninie na placu.

Wszystkie plany podróży i potwierdzenia rezerwacji w jednym miejscu! Dzięki Trips możesz zapisywać ulubione wyniki wyszukiwania, ustawiać alerty cenowe i dostawać automatyczne powiadomienia o zmianach cen lotów, hoteli i samochodów.

Klasztor Sera i popołudniowe dysputy

Kilka kilometrów na północ od miasta położony jest najmłodszy z trzech głównych klasztorów Lhasy — Sera. Wystarczy rzucić okiem na rozmiary jego hali dla nowicjuszy i sali studiów, by zdać sobie sprawę, jak ogromny był to niegdyś ośrodek. W czasach świetności żyło w nim 6 000 mnichów, a obecnie, po okresie niemal zupełnej stagnacji, przebywa ich tu 600. Sera położony jest u podnóża skał, w których znajdują się pustelnie ozdobione wykutymi i pomalowanymi postaciami bogów. Do częściowo zrujnowanego kompleksu należy również kilka żeńskich klasztorów. W górach za klasztorem znajduje się jedyny punkt w mieście, w którym praktykuje się jeszcze „niebiańskie pochówki”, czyli pozostawianie ciała zmarłego na pożarcie dzikim zwierzętom.

Przybywając tu około godziny 15-tej staniesz się świadkiem dość niezwykłego widowiska. Zwiedzający dopuszczeni są na dziedziniec, na którym odbywają się ćwiczenia z retoryki. Młodzi mnisi odpytują się w parach z poznanego podczas zajęć materiału i wprawiają się w sztuce dyskusji, stosując podczas rozmowy osobliwą pantomimę. Zadający pytania staje na jednej nodze w oczekiwaniu na odpowiedź, klaszcze, szeroko wymachuje rękami albo po prostu robi miny. Oprócz symbolicznego znaczenia, gesty i krzyki są rodzajem ćwiczenia koncentracji – zadaniem odpowiadającego na pytania nowicjusza jest nie dać się rozproszyć oczekującemu na odpowiedź koledze i panującej wokół wrzawie.

Dzień drugi – wyprawa poza bramy Lhasy

Norbulingka, znajdująca się tuż poza bramami Lhasy letnia rezydencja ostatnich dalajlamów, ma w sobie lekkość i wdzięk dawno wyczekiwanych wakacji. Znajdują się tu trzy pałace otoczone kwitnącym ogrodem, którego widok zaskakuje na tej surowej, niemal pozbawionej drzew wyżynie. Nie odczuwa się tu dystansu i atmosfery pobożnej czci, który musiało narzucać rezydowanie w Potali. Nic więc dziwnego, że Norbulingka stała się ulubionym celem wycieczek dla mieszkańców Lhasy. Pagoda zbudowana dla ostatniego władcy była ostatnim miejscem pobytu w mieście dwudziestoczteroletniego Tenzina Gjaco – XIV Dalajlamy, który uciekł stąd w przebraniu podczas zamieszek w marcu 1959 roku.

Drepung – największy klasztor Tybetu

Białe budynki Drepung, strzeżone przed nieszczęściami przez trójzęby wieńczące złote dachy, leżą 8 km na zachód od Lhasy. Podczas gdy położony na wschodzie Ganden został zrównany z ziemią w trakcie rewolucji kulturalnej, a ukryty w górach na północy Sera znajduje się częściowo w ruinach, Drepung – trzeci ośrodek religijny „wielkiej trójki” nie tylko oszczędził wicher historii, ale też został ostatnio poddany pracom renowacyjnym. Drepung zawsze był największym i najbardziej wpływowym centrum tybetańskiego buddyzmu. Swego czasu uważany był nawet za największy kompleks monastyczny wszystkich religii świata – w niektórych okresach przebywało w nim 10 000 mnichów. To tu rezydowali dalajlamowie przed zbudowaniem Potali i trzech z nich zostało pochowanych na terenie klasztoru. Obecnie uczy się tu zaledwie kilkuset uczniów, ale klasztor ma wiele tysięcy adeptów w filiach znajdujących się poza granicami Tybetu. Sera robi wrażenie, ale wyprawa do Drepung to dla turysty prawdziwe wyzwanie – znajduje się tu najpełniejszy zbiór posągów, nad którymi króluje patronujący klasztorowi, piętnastometrowy Budda Przyszłości – Maitreja.

Coś dla ciała, czyli kilka słów o tybetańskiej kuchni

Tradycyjna tybetańska kuchnia opiera się na niewielu produktach dostępnych w tym regionie – jej podstawą są mąka jęczmienna „tsampa”, mięso i mleko jaka oraz herbata. Śniadanie składa się zazwyczaj z „daga” — kuleczek delikatnego i pożywnego ciasta z prażonej „tsampy”, wymieszanej palcami z masłem z mleka jaka i słoną herbatą. Innym porannym przysmakiem jest „cham-dur”, czyli owsianka z „tsampy” z masłem, tartym serem i odrobiną brązowego cukru zalana ciepłym mlekiem albo wodą. Pomiędzy posiłkami Tybetańczycy popijają kaloryczną herbatę ubijaną z masłem jaka, solą i mlekiem. W porze kolacji na stołach pojawić się mogą czarki z gęstą zupą „thenthuk” z solidną porcją mięsa jaka, warzywami i makaronem, suszony ser i mięso albo smażone lub gotowane pierożki „momo”.

Jeśli chcesz poznać smak prawdziwej domowej kuchni, stołuj się w małych lokalnych jadłodajniach. Możesz też nauczyć się własnoręcznie przygotowywać tybetańskie przysmaki podczas kursu gotowania prowadzonego w niezmiernie popularnej wśród zagranicznych turystów rodzinnej restauracyjce Tibetan Family Kitchen przy ulicy Tengyaling.

Rozwinięcie sieci transportowej na Wyżynie Tybetańskiej umożliwiło dostawy produktów niedostępnych w tym regionie i wzbogaciło lokalną kuchnię o nowe smaki i aromaty. W restauracyjnych menu pojawiły się potrawy jadane w innych prowincjach Tybetu oraz wegetariańskie wersje tradycyjnych tybetańskich dań z dodatkiem jarzyn i ryżu. Duży wybór potraw kuchni tybetańskiej i indyjskiej znajdziesz w ukrytej na jednej z bocznych uliczek restauracji hotelu House of Shambhala przy Jiri 2nd Alley. Możesz tu odpocząć w bajecznie kolorowym wnętrzu albo usiąść na tarasie, z którego będziesz obserwować życie toczące się na zewnątrz. Jeśli masz ochotę poznać smak wegetariańskich „momo” albo skosztować „thukpy”, zajrzyj do Father Vegetarian – maleńkiej wegetariańskiej jadłodajni przy Cemenlin 3rd Alley.

Jesteście ciekawi kulinarnych podróży? Koniecznie sprawdźcie nasz przewodnik po Brooklynie! Miejscowy ekspert podpowiada, gdzie jeść i jakie miejsca zobaczyć.

Pożegnanie z Lhasą

Dopiero w Lhasie widać, jak nisko obróciło się dla niej koło życia i ta myśl budzi melancholię pomimo piękna gór, wypełnionych pielgrzymami sanktuariów i obecności uśmiechniętych, serdecznych ludzi.

Los tybetańskiego miasta wydaje się przesądzony – z roku na rok przybywa tu chińskiej ludności, która wypiera rdzennych mieszkańców do położonej na wschodzie enklawy. Historyczną architekturę stopniowo zastępuje nowoczesne chińskie budownictwo. Widok na otaczające góry powoli, ale nieubłaganie zasłaniają bloki mieszkalne i wielopiętrowe centra handlowe. Tradycyjne place i punkty orientacyjne miasta znikają z powierzchni ziemi, zastąpione przez reprezentacyjne budowle mające uzasadnić prawomocność nowej władzy w Tybecie. Przed pałacem Potala rozciąga się kopia placu Tienanmen w Pekinie. Nieopodal wyrosła zbudowana z disneyowskim rozmachem atrapa pałacu. Na każde przedstawienie ściągają tu tłumy chińskich turystów, chcących obejrzeć kosztującą miliony juanów superprodukcję o życiu chińskiej księżniczki Wencheng, dla której miała rzekomo powstać siedziba dalajlamów.

Opuszczając Lhasę chciałoby się zatrzymać czas. Ale czasu nie można przecież zatrzymać.


Autorem wszystkich zdjęć jest © Maria Menzel

Uwagi: ceny bazują na wyszukiwaniach dokonanych na KAYAK.pl dnia 2 sierpnia 2017 roku. Ceny zostały podane w złotówkach i odnoszą się do lotów w obie strony w klasie ekonomicznej. Ceny hoteli to bazowe ceny noclegu dla dwóch osób. Ceny mogą ulec zmianom, mogą się różnić lub nie być już dostępne.

O autorze

KAYAK PolskaCelem KAYAK jest pokazywanie podróżnym informacji, których potrzebują, by znaleźć odpowiednie loty, hotele, samochody na wynajem i pakiety wakacyjne, a także ułatwianie każdemu, niezależnie od miejsca, odkrywania świata. Te doświadczenia zaczynają się tutaj - Twoja dzienna dawka inspiracji, porad i wskazówek na temat zrównoważonych podróży i dużo więcej. Obserwuj nas na Instagramie, by uzyskać jeszcze więcej inspiracji.

Znajdź więcej artykułów